Live! Relacja: Lora Lie

9.12.2011  Hydrozagadka | autor: Michał Rogalski

Lora Lie to zespół, który trudno zaszufladkować. Założony przez członków grupy The Spouds, która swoim brzmieniem przywołuje na myśl Sonic Youth czy At The Drive-In, wspólnie z dwiema wokalistkami Kają Domińską i Pauliną Sztramską (która gra także na basie), jest porównywany do PJ Harvey czy CocoRosie. Trudno jednak przykleić Lora Lie etykietę konkretnego gatunku czy stylu muzycznego. Na brzmienie zespołu składają się hałaśliwe gitary, błądzący zwykle po wysaokich jak na ten instrument rejestrach bas, nieco monotonną perkusję i wreszcie dwa kobiece głosy wyśpiewujące melancholijne melodie. Grupa zadebiutowała w 2010 roku surową, garażową i nieco chropowatą EP-ką Rewind, dostępną do ściągnięcia tutaj. Rok później pojawiło się Catadores EP, zawierające materiał lepiej wyprodukowany, bardziej przestrzenny, bardziej melodyjny i, jeśli można tak w ogóle powiedzieć, nieco bardziej przebojowy.

Po raz pierwszy Lora Lie widziałem na koncercie pod koniec 2009 roku, gdy ze swoim świeżo upieczonym materiałem występowali jeszcze pod nazwą Parisian Lark. Tamtym koncertem nie sprawili, żebym się jakoś zainteresował ich dalszymi losami. Minęło jednak trochę czasu, a kolejne EP-ki kapeli, już pod obecną nazwą, zaczęły zbierać dobre recenzje na blogach i portalach poświęconych muzyce alternatywnej. Potem stało się coś nieoczekiwanego. Jedna z wokalistek, Kaja Domińska, pojawiła się w programie The Voice Of Poland. Co więcej, przypadła do gustu jurorom i zaśpiewała również w kolejnych odcinkach. Trzeba przyznać, że ktoś występujący w zespole grającym dość hermetyczny gatunek muzyczny, a jednocześnie rywalizujący o główną nagrodę w mainstreamowym talent show to pewien fenomen.

Praski klub Hydrozagadka w piątek 9 grudnia nie wyglądał jednak, jakby występowała w nim gwiazda telewizyjnego show, frekwencja na koncercie była raczej umiarkowana. Również gwiazda wieczoru, bydgoskie George Dorn Screams, nie zgromadziła wielkich tłumów. Przynajmniej nie takich na jakie chyba liczyli włodarze klubu. Sądzili oni prawdopodobnie, że miejscówka wypełni się po brzegi ludźmi i będzie tak duszno, że ogrzewanie lokalu będzie zbędne. W związku z tym zakręcili kaloryfery, co zaowocowało tym, że w Hydrozagadce panował po prostu przejmujący chłód. Co bardziej naiwni skorzystali jeszcze z usług szatniarza, a ci bardziej zapobiegliwi po prostu spędzili wieczór w kurtce. Być może czasami warto pomarznąć na dobrym koncercie, a do Lora Lie i George Dorn Screams lepiej pasuje zimowa, chłodna aura, niż palące słońce i palmy. Jednak trzeba powiedzieć, że taki ziąb w klubie może zepsuć odbiór nawet najlepszego wykonawcy. Kończąc jednak te złośliwości – mimo wszystko sądzę, że przyczyną zamarzania publiczności była jednak awaria ogrzewania, a nie celowe działanie klubu – przejdźmy do samego występu.

Lora Lie wystąpiło tego wieczoru w nieco zmienionym składzie, Paulinę Sztramską zastępuje obecnie na żywo basista i wokalistka. Zespół wykonał zarówno starszy, jak i nowszy materiał. Najlepiej zabrzmiały na żywo: pełen napięcia, jeden z najbardziej energicznych i rockowych w repertuarze grupy, utwór Enemy oraz zwieńczony ciężkim i mrocznym finałem Retinosis Pigmentaria. Poza wyżej wymienionymi trudno jednak wskazać jakieś szczególnie wyróżniające się momenty w występie Lora Lie. Zespół prezentuje raczej introwertyczny performance – poza krótkim „Dziękujemy” po zakończeniu występu żaden z muzyków nie odezwał się do publiczności ani słowem. Członkowie kapeli byli też wyjątkowo statyczni, można powiedzieć, że wręcz sztywni. Jedynym wyjątkiem był gitarzysta (a zarazem autor muzyki i większości tekstów) Mateusz Romanowski, który podczas wygrywania swoich brudnych riffów ruszał się w typowy dla post-rockowych i post-punkowych szarpidrutów sposób (identycznie bujał się chociażby gitarzysta George Dorn Screams). Ogólnie występ grupy był dość monotonny. Zaliczyłbym go nawet do nudnych, gdyby nie jedna rzecz – głos głównej wokalistki – Kai Domińskiej.

Słusznie doceniony przez jurorów komercyjnego programu, sprawdza się doskonale w offowym repertuarze i jest zdecydowanie największym atutem zespołu. Potrafił, bez zbędnego popisywania się skalą, bez zbytniej skłonności do ozdobników, zabrzmieć nietuzinkowo. Niespełna dwudziestoletnia Domińska jak na razie nie dorobiła się i miejmy nadzieję, nie dorobi się nigdy żadnej szczególnej maniery, ani od nikogo nie ściąga. I to właściwie sprawia, że Lora Lie jest zespołem godnym polecenia. Głosowi drugiej wokalistki chwilami brakowało głębi i przestrzeni. Był to chyba efekt zamierzony, aczkolwiek mi nie przypadł do gustu. W songwritingu, rytmach i melodiach ciekawych pomysłów na czterdziestominutowy materiał jest zaledwie kilka. Nie jest jednak ambicją zespołu tworzyć chwytliwe riffy i przebojowe numery. Atutem tego rodzaju projektu może być tworzony przez muzyków nastrój. Tu jednak mamy do czynienia z pewnym dysonansem – pełne napięcia, niepokojące gitary i perkusja zderzają się w muzyce Lora Lie z melancholijnymi i melodyjnymi, kobiecymi wokalami. I nie działa to niestety, przynajmniej moim zdaniem, na korzyść zespołu.

Trzeba jednak powiedzieć, że zespół zaprezentował solidną formę, a koncert był porządnie zagrany. Mateusz Romanowski i Tomek Skórzyński to muzycy, którzy zebrali spore doświadczenie koncertowe ze swym macierzystym The Spouds. Ostatnio zaliczyli nawet występ na niezależnym festiwalu w Liverpoolu – myślę, że zasłużenie. (jak słusznie zauważył komentujący r., Tomek Skórzyński opuścił szeregi The Spouds zanim doszło do koncertu na wyspach. Dzięki za czujność – przyp. MT)

Ogólnie życzę kapeli kolejnych sukcesów, poszerzania grona swoich fanów i wydawania coraz lepszego materiału. Występ wokalistki w The Voice Of Poland przysporzył niewielkiego, ale jednak rozgłosu jej macierzystemu projektowi, nie zniechęcił natomiast dotychczasowej publiki, która nie oszukujmy się, przeważanie pogardza telewizyjnymi konkursami talentów. Chociaż nie mam złudzeń, że sława ludzi występujących w nich wykonawców trwa, z kilkoma wyjątkami, bardzo krótko (zwłaszcza przy takim natłoku tego rodzaju widowisk z jakim mamy do czynienia obecnie), to życzę Lora Lie utrzymania obecnego przyspieszenia.

PS. Najnowszy materiał grupy, czyli EPkę Catadores, zakupić można za 15 złotych (w przypadku odbioru osobistego, np. na koncercie), lub za 20,50 zł z przesyłką. Kontakt: piotr.strzemieczny@wp.pl

Otagowane , ,

3 thoughts on “Live! Relacja: Lora Lie

  1. r. pisze:

    Tomek Skórzyński od roku nie gra w The Spouds

  2. Piotr pisze:

    „Nowym” perkusistą Spouds jest Jacek Piątkowski. Dzięki za info o płytach, wytwórnię i samych Artystów praca nad Catadores naprawdę wiele kosztowała.

    pozdro.

    Piotr

Dodaj komentarz