Tag Archives: vintage

The Real Gone Tones – So Cool

Dziś (wieczór, noc) pierwszy singel zespołu The Real Gone Tones. Miłośnicy lat 50-tych oszaleją, nie-miłośnicy i tak powinni posłuchać. Patrząc na warszawską scenę rockabilly, można ten skład nazwać wręcz super-grupą . Jeżeli zaś chodzi o singel, wszystko tutaj działa. Wokal jest do-sko-na-ły (nie wiem czy ma to coś wspólnego z faktem, że śpiewa go dziewczyna, Marla Marvel, która prawdopodobnie nawet w piżamie z kolekcji Star Wars – i to tych nowszych – mogłaby wygrać konkurs na miss pin-up girl), ale przede wszystkim to jest świetna piosenka. Ktoś powie, że przepis na skomponowanie utworu rock and rollowego nie jest specjalnie skomplikowany, ale mówię Wam – kiedyś nawet miałem w życiu taki dziwny okres, że słuchałem tego typu rzeczy trochę więcej i poznałem mnóstwo średniactwa. W przypadku So Cool jestem naprawdę pozytywnie zaskoczony. A nawet jakbym nie był, i tak bym wrzucił, bo to jest po prostu interesujące mieć taki zespół, grający na mieście tu i tam. Nie wiem czy moda na retro-vintage obejmuje aż tak odległe dekady (uprzedzam polemikę – Lana del Rey to quasi-retro, a i Caro Emerald, choć umiejętności nie można jej odmówić, nie gardzi nowoczesną produkcją i jakimiś podejrzanie syntetycznymi podkładami), niemniej polecam!

Otagowane , , , , , ,

Lord Stereo – Lord Stereo

Debiutancka EP-ka Lord Stereo ukazała się w czasach zamierzchłych, bo rok temu. I to z lekkim okładem. W ramach nadrabiania zaległości na blogu postanowiłem jednak napisać kilka słów na jej temat, bo to porcja fajnej muzyki. Od razu mówię – fajnej. Bez odkrywania nowych terenów, za to z dawką profesjonalnie kontrolowanego luzu i energii.

Profesjonalnie – bo to słychać. Jest energia, jest spontaniczność, ale od razu wiadomo, że nikt nie działał tam po omacku. Nikt też nie udaje, że w garażu zebrali się amatorzy. Jak przeczytałem na profilu grupy w serwisie bandcamp, skład Lord Stereo tworzą goście współtworzący wcześniej składy The Black Tapes, Vavamuffin, Pablopavo i Ludziki, the Monsters, Poker Face or Capital czy Oregano Chino. Mnie najfajniej z tego zestawu kojarzy się ten ostatni band. A to dlatego, że gdy prawie sześć lat temu zakładałem kapelę z Michałem Rogalskim, trafiliśmy na ich profil myspace i strasznie zajaraliśmy się tym stonerowym klimatem. Nie wiem jak Michał, ale ja do dzisiaj czasem klikam i podsłuchuję sobie tych kilku numerów. No ale ja nie o tym.

W Lord Stereo tego wszechobecnego stonera za wiele nie ma. I to chyba dobrze, bo z jednej strony od paru lat słyszę, że moda na stoner to się dopiero w Polsce zaczyna, a z drugiej odnoszę wrażenie, że co druga hard rockowa kapela próbuję się pod ów nurt w mniejszym lub większym stopniu podpinać, podszywać i szukać zrozumienia. Już pierwszy (nie licząc intra) numer pokazuje na szczęście, że będziemy mieli tutaj do czynienia po prostu z przebojowym, rockowym łojeniem, któremu charakteru dodaje retro sznyt (ale bez przesady, więcej tu Monster Magnet niż Led Zeppelin) i purplowe hammondy.

Na EP-ce znalazło się siedem numerów, bardzo fajnie rozłożonych. Niby jedna kanapka, ale im dalej się wgryziemy, tym robi się ciekawiej i poczuć możemy nowe smaki i smaczki. Znakomicie działa przedostatni w zestawie Psionic Traveller, gdzie klawisz w bardzo cwany sposób zgrywa się z gitarą, a i wokal nie pozwala sobie w tym samym czasie przeszkadzać, co nadaje całości czołgowatego, potężnego wymiaru. A po tej robiącej wrażenie, dwuminutowej pierwszej części nadchodzi bardziej przestrzenne, oddychające przełamanie i urokliwy, wyciszony fragment, rozpoczynający się od klasycznego motywu organowego.

Numery Lord Stereo są krótkie, może dlatego właśnie muzykom udało się osiągnąć rzadko spotykany efekt, w którym wydaje się, że żaden fragment nie jest zbędny. Materiał w tej kombinacji nie ma też prawa nużyć, nawet za którymś z kolei przesłuchaniem. Polecam do samochodu i na imprezę.

Otagowane , ,